I znowu Marek Grechuta śpiewa mi od rana w głowie „zapachniało, zajaśniało... wiosna ach to ty!”
Kiedy pewnego sądnego, okropnego, grudniowego dnia (21.12 – pamiętam jak dziś!), w środku nocy o 17:00, w długaśnym korku, we łzach, w deszczu ze śniegiem i w cholera-wie-czym jeszcze, przyjaciółka powiedziała mi „zobaczysz, ani się obejrzysz, a drzewa już będą zielone!” to pomyślałam sobie „ta. jasne.”
Ale są! Są!
Na wiosnę zawsze się chce wszystkiego co zielone, zdrowsze jakby i takie bardziej fit. Chodzimy z wciągniętymi brzuchami (bo tak, mamy je po zimie...), odkopujemy trampki (chyba, że akurat ich nie mamy...), odkurzamy sportowe sprzęty, obmyślamy balkonowe strategie roślinne, czekamy na truskawki i czereśnie, coś sprzątamy jakby nieco energiczniej... No, przynajmniej ja ;)
W ogóle chce się być jak najbliżej tej rozbuchanej natury i nawet wielkie miasto nie wydaje się takie szare i niesympatyczne jak zazwyczaj. Fajnie popatrzeć, jak ludzie leżą sobie nad Wisłą, piją coś, jedzą, zakochują się. Jak wszyscy jeżdżą na rowerach, na rolkach, biegają i może ciut bardziej się uśmiechają. Aż by się samemu chciało!
Co powiecie na zielony wiosenny koktajl, żeby sobie tę zieloność jeszcze bardziej celebrować? :)
Samo zdrowie! Szpinak, świeża mięta i pokrzywa, avocado, limonka, ananas i miksujemy! Człowiek pije i od razu czuje jak chudnie. Kalorie same uciekają, widząc taką dawkę zielonych pogromców! Go green! Go!
Po niedzielnym poranku na wsi, zieloność zagościła także w mojej kuchni. Pierwsza tegoroczna mięta mi tu pachnie! I Pierwsza tegoroczna pokrzywa mi tu parzy.
A dla mnie ta wiosna ma jeszcze dodatkowy wymiar pewnego nowego początku. Postanowiłam złamać kilka swoich lęków i obaw. Zacząć robić rzeczy, których dotychczas się bałam i których unikałam. I udaje się! Powoli, ale udaje. I dawno już nie czułam się duma z siebie, a to fajne uczucie. Dobrze jest udowodnić sobie, że MOGĘ. Założyć się samej ze sobą, tak wewnętrznie, i wygrać. Na wymierne efekty trzeba jeszcze trochę poczekać, ale wszak nie od dziś wiadomo, że warto czekać. Prawda? I że jak się czegoś bardzo mocno pragnie, to prędzej czy później się to dostaje/osiąga. Prawda? :)
Jeszcze à propos czekania!
Lenny siedzi mi w głowie. Przyczepił się parę dni temu i nie odpuszcza. Razem z wiosennym Markiem Grechutą oczywiście.
Jeszcze à propos czekania!
Lenny siedzi mi w głowie. Przyczepił się parę dni temu i nie odpuszcza. Razem z wiosennym Markiem Grechutą oczywiście.
Magda
Ale Mnie dziś wiosennie, zielono, optymistycznie nastroiłaś:)
OdpowiedzUsuńZgadzam sie z Tobą, wiosną CHCE mi się wszystko:) Mam wiecej energii do wszystkiego i nawet do życia.
I też wiosna, bardziej chce mi się zielonego:)
całusy:)
Masz racje, dlatego tak bardzo lubie wiosnę i jesień, bo to przełowmowe pory roku. Pory w których świat się zmienia i my też, a jak wiadomo, zmiany w naszej codziennej rutynie są czasem potrzebne :)
OdpowiedzUsuńZgadza się! Nie tylko świat się budzi do życia ale również i my. U mnie koktajle także się zaczęły, akcja bikini rozpoczęta:-) Śliczne kadry! Ściskam.
OdpowiedzUsuń