niedziela, 26 lipca 2015

Dlaczego przez tydzień nie usiądę i wyniki candy z łapaczem snów!

Być może jeszcze nie wspominałam, jak wyjątkowy dar posiada moja Druga Połowa. Mianowicie jest to dar do komplikowania prostych wycieczek. Dajmy na to wakacje w Turcji. Żar się leje z nieba, jedziemy zwiedzać jakąś ważną, turecką kupę kamieni. Kubuś mówi "ooo tędy chodźmy!". To idziemy. Ja w sukieneczce i (o zgrozo!) japonkach. Idziemy przez jakieś dziwne podwórka, obszczekują nas psy, wspinamy się po kamieniach, skałach, wśród roślin z kolcami. Wygląda to mało turystycznie. Ja jęczę i wyję. Stopy krwawią, woda się kończy. Docieramy na szczyt. A tam co? Równolegle do nas szła droga asfaltowa. Sklepiki, woda, ogólnie festyn na całego, uśmiechnięci turyści. Dzięki Kochanie!

Innym razem? Zimowy spacer. Słońce świeci, śnieg się topi, idziemy ścieżką, pięknie jest. I nagle: "O, a może pójdziemy tędy?" Poszliśmy. Przez bagna, mokradła, roztopy i błoto po kolana... Można było droga? Można było.

Dlaczego dziś, jadąc na wycieczkę rowerową niczego nie podejrzewałam? Dlaczego przez myśl mi nie przeszło? Moja droga kobieca intuicjo - goń się. Jednak pomimo tego, że przez tydzień na tyłku nie usiądę przez ten rower, pomimo tego że nawyklinałam po drodze co się dało, pomimo tego że już prawie się popłakałam z braku sił - było warto. Zapraszam na wycieczkę po malowniczych rejonach Mazowsza. 


Na początek otwocki Rezerwat Torfy. Piękne jezioro położone w środku lasu. Łabędzie, kaczki i cudowna cisza.  





Następnie dosyć dramatyczny fragment, z cyklu: Wycieczka rowerowa - You do it wrong! Czyli podróż przez leśne piachy. Podróż polegająca na pchaniu roweru, ewentualnie ciągnięciu go za sobą. 



W końcu, po niezliczonych przekleństwach, kilku rozwodach i kilku butelkach wody docieramy do miejsca przeznaczenia. Wieś Ponurzyca. 







 Faktycznie wieś piękna, spokojna i urokliwa. Słynie z licznych drewnianych chat oraz stadniny koni. 




Pan Koń cierpliwie pozował dwu nawiedzonym fotografkom, wżerał pobliskie krzaki, ćlumkał, chrupał i sapał. A na koniec zachował się iście po końsku... ;)





A teraz wyniki CANDY!

Dziękuję Wam bardzo za udział i za to, że podzieliłyście się ze mną swoimi snami. Miło jest mi poinformować, że w drodze losowania łapacz snów leci do Karoliny z bloga Ale tu ładnie 


Pozdrawiam,
Magda

niedziela, 19 lipca 2015

Co ma Balladyna do Ikei, czyli o dzbanku idealnym. I mój regał Kallax.

Nie zrozumie mężczyzna, jak ważny w życiu kobiety jest dzban. Tak, właśnie dzban. Mężczyzna może ostatecznie spróbować pojąć, że w ponad trzydziestostopniowym upale jedzie się przez całe miasto, żeby kupić regał. Regałowi można jeszcze ewentualnie nadać jakiś praktyczny wymiar. Ale dzban? Ni to ładne, ni to potrzebne, ani jakieś wyjątkowe, a już na pewno nie praktyczne. I tu mężczyzna myli się. Mężczyzna nie rozumie, że ten brutalnie nazwany kawałkiem skorupy dzban to spełnienie małego, kobiecego marzenia. Że dzban ma setki różnych zastosowań. Że z powodu dzbana kobieta zdolna jest do rękoczynów, bo czyż nie z powodu dzbana pełnego malin Balladyna zadźgała Alinę?! Nie sądzę żeby chodziło jej o te głupie maliny... 

Ja dźgać nie musiałam, ale upolowałam swój wymarzony dzban, dzbanek, dzbanuś prosto z Ikea. Długo takiego szukałam i oto jest. Całą drogę do domu wiozłam go na kolanach, żeby nic mu się nie stało ;)
Też może czasami tak macie? Czy już do reszty mi odbiło?




Dzban mój jedyny, zajął miejsce na ikeowskim, znanym powszechnie regale Kallax, który to pierwotnie miał być głównym bohaterem niniejszego posta. Znając wszechstronność zastosowań owego mebla, postanowiłam go nabyć, żeby zajął miejsce w przejściu pomiędzy kuchnią a salonem. Jego głównym zadaniem jest ukrycie wszelakich butelek dostępnych w domu. Jakiś czas butelki stały w drewnianej skrzynce, ale wszystko było na wierzchu. Teraz zamknęłam cały ten bałagan w czarnych pojemnikach. 



Mebel rzeczywiście jest wszechstronny i pasuje właściwie wszędzie. Jest leciutki i łatwo się go przesuwa. Odkąd w sobotę przytaszczyliśmy go do domu, już kilka razy zmieniałam ustawienie pierdółek ;)








Nie jestem pewna, czy aby ten napis jest adekwatny w obliczu nieskończonej radochy wynikającej z zakupu dzbanka i regału ;)


Dzisiejsza niedziela była mocno burzowa. Stałam w oknie z aparatem i czekałam na piorun stulecia, któremu zrobię zdjęcie, które znajdzie się na okładce National Geographic. Albo chociaż Linii Otwockiej... Zrobiłam serią ponad 150 zdjęć i NIC. Ani razu nie błysnęło. Odsunęłam aparat od oka, żeby spojrzeć ile mam jeszcze miejsca i co? I oczywiście wtedy piorun stulecia grzmotnął sobie. Znacie to?

Przypominam raz jeszcze o moim CANDY trwającym do końca przyszłego tygodnia. Łapacz ciągle czeka :) 



Miłego tygodnia życzę! :)
Magda

PS. Możliwe, że nie zauważyłyście dokładnie jak piękny jest ten dzbanek, więc pokażę go raz jeszcze ;)) 



wtorek, 14 lipca 2015

Salon w stylu ...morskim?

Do moich wakacji pozostało przysłowiowe "ho ho ho" i jeszcze trochę. Planujemy zwykle urlop we wrześniu. Niby fajnie, ale jednak cały lipiec i sierpień chodzę do pracy i patrzę na ładnie opalone i wypoczęte koleżanki. A ja biała. I niewypoczęta. A jak już się opalę, to opaleniznę tę schowam sobie w... sweter w październiku! Ale oczywiście jest też wiele plusów późnych wakacji. Tak czy inaczej chce mi się morza, plaży, słońca... Także zrobiłam sobie prywatną, marynistyczną oazę z salonie :)

Pomyślałam, że najlepiej sprawdzą się biele i marynarskie granaty oraz trochę naturalnego, piaskowo-słomkowego koloru. Rozgośćcie się  salonie i poczęstujcie muffinką jagodową :)






Oczywiście znowu pojeździłam meblami po domu, kanapa wylądowała pod oknem. Latem może zasłaniać grzejnik, za to mam łatwiejszy dostęp do drzwi balkonowych.

Powstało też kilka nowych grafik. Namalowałam sobie morski obrazek z wykorzystaniem papieru do scrapbookingu o drewnianym wzorze. Resztę papieru wykorzystałam na wycięcie kotwicy.





Stół chwilowo zawędrował pod okno. Nawet mi się podoba jak stoi tak na środku. Słońce na niego świeci rano :)




 I jeszcze cudowne polne kwiaty!


 Na koniec chciałam przypomnieć o ... CANDY! Opisujcie sny (nie wstydźcie się) i polujcie na Łapacz Snów! :)) Szczegóły TUTAJ


Uściski!
Magda





czwartek, 9 lipca 2015

Łapcie łapacz! Czyli CANDY!!

Kiedy ponad rok temu, po raz pierwszy zobaczyłam na jakimś blogu candy pomyślałam: ale jak to? Jakoś nie mogłam pojąć, że ktoś komuś od tak coś rozdaje i jeszcze na dodatek to się nazywa candy. 

Ale już taka zielona nie jestem! I od jakiegoś czasu zastanawiałam się, czym mogłabym kogoś z Was obdarować. W końcu wymyśliłam, a jak wymyśliłam to zrobiłam i teraz będę obdarowywać! 

Oto Łapacz Snów! Samodzielnie wykonany. No może poza serwetką, którą udziergała dla mnie przesympatyczna Pani Iwonka.

Łapacz do oddania w dobre ręce :)


Co do zasad, to powielam standardowe! Ale też tak zupełnie za darmo nie będzie ;) Przeczytajcie poniższe zasady:
  1. Żeby wziąć udział w zabawie, w komentarzu pod tym postem, trzeba zostawić opis swojego najciekawszego snu. Może być straszny, śmieszny, absurdalny lub piękny. Taki, który zapadł Wam w pamięć. 
  2. Jeśli prowadzisz bloga, dodaj banner konkursowy u siebie.
  3. Jeśli nie prowadzisz bloga, proszę pozostaw w komentarzu swój adres e-mail.
  4. Fajnie jeśli dodasz mojego bloga do obserwowanych przez Ciebie blogów. Jeśli nie dodasz - trudno, najwyżej się popłaczę ;)
  5. Candy trwa do 26 lipca do godziny 20:00. 
  6. Żeby było sprawiedliwie, w wyborze najciekawszych opisów pomoże mi niezależne jury. Wybierzemy kilka Waszych snów, a później z tych kilku zrobię uczciwe losowanie (żeby nie było, że kogoś lubię bardziej czy mniej). Nad przebiegiem losowanie pomoże mi KKC czyli Komisja Kontroli Candy. 






Specjalnie na okoliczność niniejszego CANDY zakupiłam sobie odpowiednią odzież ;) A tak serio to przypadkowo wyszperałam tę koszulkę na wyprzedażach! Ale wstrzeliła się idealnie :))


Także życzę Wam powodzenia i czekam niecierpliwie na każdy Wasz sen! Łapacz czeka i póki co łapie moje straszne sny. Może sama wezmę udział i go sobie zostawię? ;)



I na koniec tematyczna nutka!