Skoro w poprzednim poście ustaliłam już, że nie jestem blogerką wnętrzarską, to teraz czuję się w pełni uprawniona do popełniania postów o nic nie znaczących pierdołach, co niniejszym czynię.
Sprawa jest znana: kalendarz adwentowy. Taki kalendarz, to chyba najbardziej wkurzający prezent EVER. Widzisz całymi dniami te małe paczuszki, możesz nawet pomacać, powąchać, ale i tak za cholerę nie wiesz co jest w środku. W dodatku musisz czekać 24 dni, żeby otworzyć wszystkie i szlag cię trafia, że jest dopiero końcówka listopada. Trening cierpliwości, odliczanie do Świąt, adwent - sratatata. To jest zwykłe znęcanie się. Ale jakby z miłością...
Ja w swojej dziecięcej karierze miałam tylko jeden kalendarz adwentowy. Taki z czekoladkami. Czekoladki zeżarłam w okolicach 3 grudnia, ale bardzo starannie podomykałam te papierowe okienka, żeby nikt nie zauważył. Nie dla mnie czekanie. A teraz sama się pastwię...
Bo okazuje się, że nie tylko rodzice kilkulatków się nad nimi znęcają. Jako że do piszczącej i ogarniającej rzeczywistość małej dziewczynki mamy jeszcze ładny kawałek czasu, postanowiłam zrobić próbę na dorosłym osobniku płci męskiej. I teraz mamy w domu problem, bo nie wiadomo czy (na)rzeczony osobnik bardziej mnie za tę próbę kocha czy bardziej nienawidzi. Usłyszałam już że to nieludzkie, że tak się nie robi i klasyczne "no eeeeej!!!" Były też dźwięki nieartykułowane i tupanie. Czekam jeszcze na szantaż, obrażanie i podstępne próby przedwczesnego sięgnięcia po swoje.
Zanim się ujawniłam z formą szykowanej niespodzianki, była też zabawa w 100 pytań: a czy to da się zjeść? A czy moi koledzy już to mają? Czy to kucyk? A na jaką literę?
Po zawiązaniu 24 kokardek, użyciu około 100 kawałków taśmy klejącej, kilku godzinach ze zdrętwiałymi nogami na podłodze, wniosek dla samej siebie mam tylko jeden: w tym roku prezenty pod choinką będą w torbach. I nara.
Na koniec cała prawda o aranżacji salonu podczas sesji kalendarza. Tak... właśnie tak to wyglądało. I nie, nie żyjemy w tym na co dzień. W sypialni właśnie powstaje SZAFA!!!
A w tym całym pierdzielniku, majaczy sobie pierwsza świąteczna ozdóbka :D
Jeszcze listopadowe buziaki!
Heh nieźle napisane a prezenty to ja zawsze daje w torbach i szlus.Ps.Majacząca ozdóbka bardzo klimatyczna;)
OdpowiedzUsuńpiękny ten kącik adwentowy, świetny pomysł ! świąteczna skrzyneczka też mi się podoba ;)
OdpowiedzUsuńoniemiałam na widok szerszego kadru ;) ale nowa szafa wszystko tłumaczy :)
Niezły bałaganik ;) Ale wiadomo - szafa ważniejsza niż ład i porządek... A kalendarz - bardzo fajnyyy... :)))
OdpowiedzUsuńHahaha
OdpowiedzUsuńuwielbiam Cię!.
Post przeczytałam caly,jak na niewielu blogach. Bo ja właściwie bloga prowadzę i nikogo zwykle czytać nie lubię bo ludzie są tak strasznie nudni.
Samej by mi się nie chciało robić takich prezentów ale....jest to genialny pomysł:D wypróbuje za rok z moim facetem.
Uśmiałam się:) Możesz mnie informować o postach,jak chcesz.
Pozdrawiam
www.japonskiwachlarz.blogspot.com