Już od dawna marzyła mi się ciemna zieleń w salonie. Nie żeby zaraz malować ściany i zmieniać obicie kanapy, ale kilka sympatycznych dodatków - koniecznie! Poprzednim razem kiedy miałam takie plany, ostatecznie skończyło się na zielonej świeczce ze sklepu Społem. Teraz udało się pójść o krok dalej :)
W tym tygodniu odwiedziłam po raz pierwszy H&M Home... Nie wiem czy dobrze, że tam byłam, bo po prostu poszłam z torbami. Ale z pełnymi torbami. I jestem pewna, że jeszcze nie raz pójdę! Co najmniej raz w miesiącu będę odbywać tam pielgrzymkę.
Kiedy tak tłukłam się tam, przez pół stolicy, do zapomnianego przez świat centrum handlowego, urokliwie położonego pomiędzy cmentarzami, to przez całą drogę zastanawiałam się: co w ogóle H&M sobie myślało? Dlaczego w każdym ich sklepie nie ma działu home? Dajmy na to zamiast męskiego... ;) Albo po prostu!
Na talerzu też zieloność! Polecam zupę krem z kabaczka i świeżego szpinaku z grzankami serowymi.
Póki co nie interesuje mnie jesień. Czuć ją rzeczywiście w powietrzu, czuć zapach palonych liści, a i słońce jakby już trochę inaczej świeci. Ale przede mną jeszcze wakacje! :) Jeszcze daw tygodnie nieludzkiej harówki w pracy, a potem czeka mnie nagroda. Czekają mnie też po powrocie małe, a jednak wielkie zawodowe zmiany, z których ogromnie się cieszę. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów, nie pojadę na urlop z myślą, jaki ogromny sajgon zostawiłam i jak ogromniejszy zastanę po powrocie. Ten jeden jedyny raz, będę miała wolną głowę i będę mogła w pełni się zrelaksować nie myśląc o pracy :) juhuuu!
Ta zieleń jeszcze na mnie czeka! Czekaj zielenio... dobra?
Niebawem pokażę resztę zielonych dekoracji, które chwilowo znajdują się w tej części salonu, której wolałabym nie prezentować ;)
Pozdrawiam niedzielnie!
Magda