Poprosiliśmy też naszych znajomych i rodzinkę, żeby o nas pamiętali kiedy zwiedzają jakieś ciekawe miejsca. No i pamiętają, przywożą, a my dumnie wieszamy na lodówce. Uzbierała nam już się mała kolekcja, a niebawem już sezon wakacyjny, także robimy miejsce!
Mam kilka swoich ulubieńców, np. najnowszy w kolekcji piernik z Torunia, który naprawdę chciałoby się zjeść...
Żółw, którego przywieźliśmy z Sycylii, i który jest weteranem wojennym, w straszliwych bowiem okolicznościach na trochę stracił łapę..
Lama z Peru od przyjaciółki i widoczek z Singapuru od mamci.
Fajnie tak sobie czasami na nie popatrzeć, fajnie też jak bliscy sami z siebie pamiętają i przywożą nam już te magnesy bez przypominania :)
Teraz w końcu nie żałuję niezabudowanej lodówki! A muszę przyznać, że na etapie urządzania kuchni spędzało mi to sen z powiek przez parę nocy. Tylko, że zabudowa lodówki kosztowała tyle co sama lodówka... Jak zawsze ten właśnie argument przychylił szalę. Właściwie nie wygląda to źle :)
Na koniec moje dzisiejsze śniadanko - uczę się robić zdjęcia na jedzeniu, no i nowy obrazek :)
Miłego dnia!
To Twój obraz? :) piękny - ten piernik apetyczny:)
OdpowiedzUsuńTak, obraz mój :) a piernik najfajniejszy!
UsuńFajny pomysł ze zbieraniem magnesów:)
OdpowiedzUsuńZawsze łatwo przywieźć, a i oko potem miło na czymś zawiesić w kuchni :)
Usuńmamy podobne hobby - my zbieramy z Naszych podróży magnesy na lodówkę w postaci otwieraczy do butelek :)
OdpowiedzUsuńKurcze to chyba nie jest tak prosto znaleźć, żeby magnes był otwieraczem! Ale przynajmniej pełnią też funkcję użytkową :)
Usuńa ja właśnie skończyłam malowac kawałek ściany farbą tablicową i magnetyczną właśnie pod magnesy różnego rodzaju:D niedługo się nią pochwalę. nasza lodówka niestety, ale nie jest magnesowa...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://pastelowonabialym.blogspot.com/
Koniecznie pokaż! Ja też planowałam pomalować kawałek ściany (właśnie ten obok lodówki) taką farbą. Jak to jest z tą farbą, czy można ją potem jakoś zmyć?
UsuńJa zrobiłam tą farbą ozdobnik nad tym pomalowanym kawałkiem ściany i mi sie jednak nie spodobal, więc go starłam papierem ściernym. Ale latwo nie bylo:( I dałam aż 14 warstw farby magnetycznej. A pozniej dopiero dwie tablicowej...
UsuńFajna kolekcja Niech sie rozrasta ze hej...
OdpowiedzUsuńHehe dziękuję! Mam nadzieję, że kilka sami sobie w tym roku przywieziemy :)
UsuńAle śliczny obraz :)
OdpowiedzUsuńTeż zaczęłam zgłębiać sztukę fotografowania jedzenia, ale nie mam jeszcze takich wyników jak Ty - rogalik wygląda bardzo apetycznie. A magnesy... też zbieramy. Od kilku lat zastanawiamy się co przywozić z wakacji i dopiero w tym roku wpadliśmy na pomysł, że magnesy będą w sam raz. Musimy raz jeszcze odwiedzić miejsca, w których byliśmy wcześniej :) Obecnie magnesy mieszkają na lodówce, ale w przyszłości chcemy mieć na ścianie wielką mapę i magnesami zaznaczymy miejsca, w których byliśmy :)
Jedzenie jest dobre do ćwiczeń, bo nie ucieka ;)
UsuńFantastyczny pomysł z tą mapą! Jak już zrealizujesz swój pomysł to koniecznie się pochwal!!
Uwielbiam magnesy z wyjazdów. :) Życzę jak najwięcej podróży.:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Uwielbiam podróże, więc mam nadzieję, że życzenie się spełni!
UsuńObraz jest genialny! Naprawdę śliczny :) A pomysł z magnesami świetny - piernik zdecydowanie wygrywa :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
Dziękuję! Raz na 10 porażek wyjdzie coś, co można pokazać światu, ale tylko na chwilę ;)
UsuńTeż zdarza mi się kupować takie magnesiki - pamiątki, rodzina mojego brata również je kolekcjonuje :) I wszyscy już pamiętają co trzeba przywieźć.. ;) A ostatnio rozważałam, będąc w Toruniu - co kupić czy taki pierniczek magnesowy czy może jednak kamieniczkę toruńską..
OdpowiedzUsuńMiło mi poznać Twojego bloga
Pozdrawiam, Marta
Super, że wpadłaś do mnie :)
UsuńTo zawsze tak miło, jak wszyscy o nas pamiętają będąc w podróży. A magnesów z niektórych miejsc też mamy po dwa, bo to naprawdę ciężko się zdecydować! ;)
Pozdrawiam!
Zbieranie magnesów ma same plusy :) my zbieram tylko te z naszych podróży. Miło jest podejść do lodówki podumać przed nią i przenieść się myślami do pięknych chwil.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Kasia
Kasmatka
Ha! Olśniło mnie! Już wiem skąd u mnie te dodatkowe kilogramy! Po prostu idę do lodówki wieczorem, żeby sobie pooglądać te magnesy... no to siłą rzeczy coś dobrego zawsze z niej wyciągnę ;)
UsuńMy też zbieramy magnesy, ale u Ciebie jakoś tak... ładniej wyglądają :)
OdpowiedzUsuńMoże miejsca ciekawsze, czy co... ;)
Uwielbiam magnesy! Też uzbierała mi się spora ich kolekcja.
OdpowiedzUsuńWcześniej były starannie ułożone jak u Ciebie, teraz mój Skrzat wykorzystuje je do zabaw lub prezentacji swoich prac na lodówce.
Więc to nie tylko ładna, ale i przydatna rzecz ;)
A teraz przez Twoje apetyczne zdjęcie na granicy foodpornu, muszę iść zajrzeć do lodówki ;)
Ściskam cieplutko!